sobota, 23 marca 2013

Rozdział 7.


     Zaczęłam rozumieć porównanie : ból – przyjemnością, tęsknota – cierpieniem. Trochę brakuje mi nocnego przesiadywania na parapecie w moim pokoju i czytania powieści Stephani Meyer, sprzeczek z Johnem i weekendowymi maratonami Harrego Pottera.
*****
    Po wizycie w gabinecie poszłam zapoznać się z moim mieszkankiem. Gdy przekręciłam klucz, zaczęłam czuć się tam jakoś nieswojo. Czarne ściany, ciemne meble, czerwone drzwi. Mała łazienka. Trzymetrowa kuchnia, no ale za to przestronna sypialnia.
    Po 30 minutach, gdy już się rozpakowałam, usiadłam  w fotelu i myślałam nad spotkaniem z tajemniczą morojką. Ten wyraz twarzy nie dawał mi spokoju. Kim ona była ? Co takiego zmusiło ją do płaczu ? Chyba kiedyś ją widziałam.
Te pytania dręczyły mnie aż do nocy. W końcu poszłam spać. Następnego dnia rano wstałam, by szybko się ubrać, umyć zęby, uczesać włosy w koka po czym spojrzałam na plan lekcji. Dzień zaczęłam od zajęć, których nie mogłam rozczytać, bo Kirowa chyba się gdzieś śpieszyła, ale za to było napisane : SALA 122. Chwilę później byłam w określonym miejscu. Tak jak przeczuwałam były to zajęcia ze sprawności fizycznej.
Gdy uchyliłam drzwi do klasy mój wzrok zwrócił uwagę na dwie postacie, które dość wysokim tonem wymieniały ze sobą kilka zdań o jakimś niebezpieczeństwie i o księżniczce. Spostrzegłam, że to był Dymitr i zielonooka morojka.
No ale nie zwracałam na nich większej uwagi, bo byłam za bardzo zachwycona moim pierwszym treningiem.
Szybkim krokiem ruszyłam w stronę szatni. Nie dało się ukryć, że po wejściu do niej byłam troszkę przestraszona.
Wszystkie wieszaki były puste. Z niedowierzaniem usiadłam na ławce i pośpiesznie wyjęłam kartkę z rozkładem.
PONIEDZIAŁEK –  9:00 – SALA 122 - ………..
Szybko wysunęłam telefon z torby. Po odblokowaniu ekranu za widniał napis – PON.    8.20
No tak. Z tego wszystkiego za wcześnie tu przyszłam. Usiadłam więc i poczytałam jakiś magazyn sportowy.
20 minut później …
- A ty widziałaś jak ta nowa się ubrała ?
- Tak. Ona ogólnie jest żenująca.
Miałam wrażenie, że wchodzące właśnie do szatni strażniczki obgadują mnie, lecz myliłam się. Chodziło o dziewczynę, która właśnie pojawiła się w obiekcie. Była ubrana na czarno. Miała ciemne włosy i czerwoną szminkę na ustach. Moim zdaniem przypominała bardziej jakąś agentkę czy bizneswoman, a nie jakieś totalne bezguście.
Ale cóż poradzić, starałam się nie zwracać na nie szczególnej uwagi. Poszłam na lekcje.