środa, 20 lutego 2013

Rozdział 6


Dziś wstałam i wiedziałam: TO TEN DZIEŃ! Dziś mój pierwszy dzień w Akademii! Ubieram się z prędkością, której nie powstydziłby się żaden wampir. Nie powinnam była tego robić ze względu na mojego współlokatora, ale byłam tak podekscytowana, że nie mogłam się powstrzymać. Wreszcie spełnią się moje marzenia! Zostanę strażniczką i będę bohaterką, jak moja mama której nigdy nie ma. Od dzieciństwa przechodziłam z jednej rodziny zastępczej do drugiej. Tęsknię ale muszę być silna, nienawidzę jej za to, nie było jej kiedy jej najbardziej potrzebowałam. 
***
Akademia św. Władimira to ogromny, stary kompleks budynków. Patrzyłam na to wszystko zza bramy Akademii. Wzięłam głęboki oddech i jednym krokiem przekroczyłam bramę. Wyjęłam plan i weszłam do budynku administracji. Zauważyłam drzwi z plakietką: 

GABINET DYREKTOR
KIROWEJ

Z tego co słyszałam, dyrektorka, nie była to słodka, milusia staruszka, a stanowcza, zła, stara, wredna kobieta. Głośno przełknęłam ślinę i zapukałam do drzwi. 
Usłyszałam ostry i stanowczy głos: 
- Wejść! 
Otworzyłam drzwi i ... przekonałam się, że plotki były prawdziwe, na fotelu widziałam istne "zasuszone zwłoki". O ile zwłoki noszą drogie, dopasowane garnitury i spódnice w kolorze krwistej czerwieni. Na biurku miała teczki z papierami i szklankę krwi. 
- Siadaj! - powiedziała Kirowa głosem nie oznaczającym propozycji lecz rozkaz, usiadłam i przedstawiłam się. Opowiedziałam o sobie kilka zdań. Zamilkłam, Kirowa też zamilkła. A co jeśli mnie nie przyjmie? Tej możliwości nie rozważałam...
- Rose Hathaway, oto twój plan zajęć, klucz do pokoju i książki, a teraz wyjdź. Zajęcia zajęcia zaczynają się o 6.00. Liczę na twoją obecność. 
- Dziękuję - powiedziałam po prostu i wyszłam z gabinetu. Ucieszyłam się strasznie, schowałam książki i papiery do torby i poszłam znaleźć toaletę
***
Umyłam ręce, opłukałam twarz i pięć razy wiązałam włosy, gdyż nie wiedziałam jaka fryzura będzie odpowiednia. Nagle usłyszałam płacz. Nie zauważyłam siedzącej w kącie, płaczącej morojki. Zwinięta w kulkę, włosy przesłaniały jej twarz. Zwykle nie obchodziły mnie płaczące w kątach dziewczynki. Słabe i nieporadne, ale kiedy usłyszałam JEJ płacz nagle zrobiło mi się okropnie smutno, ale nie to było najdziwniejsze, podeszłam i lekko trąciłam ją w rękę. Kiedy spojrzałam w jej oczy nagle widziałam siebie jej oczami. Morojka bała się mnie, myślała że chcę ją skrzywdzić jak inni. Nagle byłam znowu w swoim ciele. Popatrzyłam w jej jasno-zielone oczy i powiedziałam kojącym głosem: 
- Spokojnie. Nie skrzywdzę cię. Możesz być spokojna. Ktoś coś ci zrobił? Dlaczego płaczesz? 
Nie odezwała się, po prostu patrzyła mi w oczy.
- Dobrze, nie mów - podałam jej chusteczkę - Wytrzyj oczy i nie płacz już. Zaprowadzę cię do twojego pokoju.
Ku mojemu zdziwieniu wytarła oczy i wzięła mnie za rękę jak mała dziewczynka. Poczułam, że muszę ją chronić. Posyłałam złe spojrzenie każdemu, który popatrzył pogardliwie na morojkę. Poczułam, że to nie koniec, a początek znajomości mojej i zielonookiej dziewczyny... 

1 komentarz:

  1. Brdzo fajne opowiadanie :D
    Niestey stasznie krótkie wszystkie 6 części w niecałe 10 minut preczytała :(
    Może rozwiniesz troche te rodziały :D

    OdpowiedzUsuń